Piękna wiosna tej zimy sprawiła, że już w lutym mogłam założyć lekkie buty do biegania, czyli minimalistyczne Nike Free Run (w niektórych kręgach zwane Fredami ;)). Założyłam te buty po ponad trzymiesięcznej przerwie, można powiedzieć, że odkryłam je na nowo ;) Radość podczas biegu zainspirowała mnie do napisania tego posta.
źródło: www.runnersclub.pl |
Minimale to buty, które pozbawione są systemów amortyzujących oraz wspierających stopę. Mają naśladować bieganie naturalne, czyli na boso. Jedyne co w minimalach może pomagać biegaczowi to offset (lub drop), czyli różnica wysokości podeszwy pomiędzy palcami a piętą. Im mniejszy offset tym bieganie jest bardziej naturalne. Nike w swojej ofercie ma trzy typy butów minimalistycznych:
- oznaczone symbolem 3.0, w których offset jest najmniejszy - 4 mm
- wersja 4.0 - to wersja pośrednia, z offsetem 6 mm
- oraz wersja 5.0 (starsze modele +3), w których drop wynosi 8 mm
źródło: www.runnersclub.pl |
Swoją przygodę z bieganiem naturalnym zaczęłam od modelu, prezentowanego na zdjęciach - Nike Free Run +3 V5, czyli takich z największym dropem. To akurat model męski, ale co zrobić... spodobały mi się :)
Kilka słów producenta o tych butach:
Buty do biegania NIKE FREE RUN+ 3
Z linii NIKE FREE, zaprojektowane z myślą o bieganiu naturalnym.
Niezwykle lekkie i bardzo elastyczne zapewniają swobodę ruchu i sprawiają wrażenie biegania boso.
Dla biegaczy neutralnych i supinacyjnych.
Z linii NIKE FREE, zaprojektowane z myślą o bieganiu naturalnym.
Niezwykle lekkie i bardzo elastyczne zapewniają swobodę ruchu i sprawiają wrażenie biegania boso.
Dla biegaczy neutralnych i supinacyjnych.
Cholewka:
Asymetryczny system sznurowania w celu zmniejszenia ciśnienia w górę grzbietu stopy.
Meshowy materiał na całej konstrukcji pozwala zwiększyć wentylację.
Wkładka:
Formowana wkładka idealnie dopasowuje się do stopy.
Podeszwa:
Łamana struktura podeszwy pozwala odwzorować ruch bosej stopy. Materiał Phylite w podeszwie tworzy jednoczęściową wytrzymałą i trwałą konstrukcję.
Phylite zapewnia odpowiednie wsparcie stopy przy swojej niskiej wadze.
źródło: www.runnersclub.pl
A teraz moje wrażenia :)
Przebiegłam w tych butach około 500 km. Najdłuższy dystans to około 17 km. Od razu je polubiłam. Są bardzo wygodne i lekkie, mają miękką, przewiewną cholewkę.
Brak amortyzacji wymusza bieganie na śródstopiu. Przy próbie lądowania na piętach bolą najpierw same pięty, a później kolana. Lepiej więc nie praktykować tego :) Bieganie na śródstopiu ma tę zaletę, że niweluje skutki pronacji i supinacji. Mówić o tych przypadłościach można tylko w przypadku przetaczania stopy (lądowanie na pięcie i przetaczanie stopy do palców), skoro lądujemy na śródstopiu nie ma mowy o takim pełnym przetaczaniu.
Niestety taki sposób biegania ma też jedną wadę - na początku może boleć :)
Do biegania na śródstopiu trzeba się przyzwyczaić... nie mówię o samej technice, ale o łydkach - to one muszą się przyzwyczaić. Podczas biegania naturalnego mięśnie łydek pracują mocniej niż zwykle. Dlatego przejście na takie bieganie należy przeprowadzić stopniowo. Na początek najlepiej wybrać buty z wyższym dropem oraz zaczynać od krótkich dystansów i zwiększać je stopniowo. Do tej pory, gdy biegam powyżej 15 km, zaczynam czuć dyskomfort spiętych łydek.
Cienka i "ponacinana" podeszwa precyzyjnie odwzorowuje ruch stopy oraz sprawia, że doskonale czuje się podłoże, co jest wielką zaletą, jednak nie polecam biegać w tych butach po ostrych kamieniach.
Cienka i "ponacinana" podeszwa precyzyjnie odwzorowuje ruch stopy oraz sprawia, że doskonale czuje się podłoże, co jest wielką zaletą, jednak nie polecam biegać w tych butach po ostrych kamieniach.