sobota, 30 marca 2013

Wielkanocne życzenia

Te święta są wyjątkowe - nie pamiętam drugich Wielkanocnych z taka ilością śniegu.
Prawdę mówiąc Bożego Narodzenia z taką ilością śniegu też już nie pamiętam ;)
Ale ja nie o tym...


Z okazji Świąt chciałabym wszystkim życzyć:
  • wesołego baranka
  • bogatego zająca
  • smacznego jajeczka
  • dużo słońca w duszy, skoro nie ma za oknem
Bawcie się, radujcie, odpoczywajcie - niech to będzie bardzo miły czas!


środa, 27 marca 2013

Przyjemny bieg

Zazwyczaj biegam w grupie. Wspólne bieganie ma sporo zalet, jednak dziś podczas samotnego biegu przypomniałam sobie jak bardzo bieganie może być przyjemne i relaksujące. 


Jedynym celem było utrzymanie pulsu poniżej 160 uderzeń/min. Nikogo nie goniłam, za nikim nie musiałam nadążyć... Niby nic takiego, ale chciałam się tym z Wami podzielić :)

W planach było 5 km, przebiegłam ponad 7 km, a biegłabym dalej, gdyby nie zaczęło się ściemniać. Baaardzo fajnie, chcę więcej! :)

Poniżej zdjęcia z niedzielnego biegu, który miałam biec w grupie, ale trudne warunki sprawiły, że postanowiłam biec swoim tempem, grupowe było dla mnie zbyt szybkie. A przecież biega o to, żeby biegało się przyjemnie.
Aura bieganiu nie sprzyja, ale widoki piękne :)


Strzeszynek - plaża :)



Miejsce na ognisko, chrust już czeka!


Molo i zamarznięte jezioro - pojeździłoby się na łyżwach!




czwartek, 21 marca 2013

Olej lniany

Znacie, spożywacie? 

źródło: Internet
Olej lniany znajduje się na liście produktów strukturalnych - pisałam o tym tutaj. Jest też najbogatszym źródłem nienasyconych kwasów tłuszczowych Omega 3, zawiera ich aż 45 - 60%. Dzięki wysokiej zawartości kwasów Omega 3, olej lniany jest źródłem energii i witamin, stanowi materiał budulcowy dla komórek i tkanek organizmu człowieka.

W celach zdrowotnych (głównie profilaktyka nowotworowa) powinno się spożywać jedną łyżkę oleju dziennie. 
Olej jest idealnym dodatkiem do wszelkich potraw np. białego sera, kaszy, ziemniaków w mundurkach, śledzi, zielonej sałaty, surówek, dobrze smakuje z dodatkiem cebuli lub czosnku. Można też po prostu codziennie wypić łyżkę oleju na czczo. Ważne, żeby oleju nie podgrzewać, musi być spożywany na surowo.
Po otwarciu powinien być przechowywany w lodówce.

Ja niedawno zaczęłam... to znaczy zaczynam - próbuję wypracować nawyk. 
źródło: Internet

niedziela, 17 marca 2013

Pat&Rub - kolejna porcja :)

Tyle szczęścia w jednym kartoniku! Kosmetyki, które zamówiłam poprzednio (klik), bardzo mi odpowiadają (recenzje zaczną się pojawiać wkrótce), nabrałam więc ochoty na kolejne.

Oto moje łupy:
- Mgiełka do układania włosów - stylizacja i ochrona


- AOX krem do twarzy - pielęgnacja anty aging z silnymi antyoksydantami



- Rozgrzewający balsam do stóp z cynamonem, imbirem i pomarańczą



- Peeling do ust pomarańczowy delikatnie złuszcza, nawilża, wygładza


- Nawilżający błyszczyk - nawilża, łagodzi, rozświetla


Najlepsze jest to, że zestaw do pielęgnacji ust otrzymałam całkowicie za darmo. Błyszczyki były dodawane z okazji Dnia Kobiet, a peeling "skapnął" mi się jako rekompensata drobnych problemów z moją przesyłką. Takie problemy to ja lubię :)



Z największą przyjemnością przetestują, a później to opiszę!



sobota, 16 marca 2013

Mój pierwszy półmaraton


II SAMSUNG Półmaraton w Szamotułach
21.10.2012

Był piękny wrześniowy dzień, kiedy to zapisałam się na swój pierwszy półmaraton. Decyzja o starcie  zapadła spontanicznie, w zasadzie dopiero jak zobaczyłam swoje nazwisko na liście startowej zaczęłam się zastanawiać CZY dam radę i JAK ja to zrobię :) Podekscytowanie mieszało się ze strachem, z przewagą tego drugiego. Dodam, że to miał być mój pierwszy start w zawodach w ogóle, dlaczego na początek wybrałam półmaraton? Nie wiem, kompletnie się nad tym nie zastanawiałam.

Miałam mnóstwo obaw, głównie z tego względu, że biegałam dopiero niecałe pół roku, a mój najdłuższy dystans liczył 12 km, czyli do pokonania 21 km brakowało mi całkiem sporo. Ponadto start miał się odbyć za półtora miesiąca, więc nie było czasu na zrealizowanie planu treningowego, przygotowującego do startu na takim dystansie. W tamtym czasie nie znałam ani Kobiety Biegają ani Night Runners, nie mogłam więc liczyć na wskazówki bardziej doświadczonych biegaczy.

Rozpoczęłam przygotowania, którym od początku towarzyszyły problemy z kolanem – nie będę pisać o szczegółach, bo to temat na osobnego posta. W telegraficznym skrócie: mam odpoczywać, nie biegać przez co najmniej 3 tyg. (połowa czasu, który miałam na przygotowania) i ćwiczyć wg zestawu ćwiczeń, który dostałam. Ostatecznie, na 5 dni przed startem, problemy z kolanem okazały się niegroźne, ale z ich powodu praktycznie nie mogłam się porządnie przygotować do półmaratonu. Łącznie we wrześniu przebiegłam 46 km, w październiku (nie licząc "połówki") - 47 km, a mój najdłuższym dystansem nadal było 12 km.
Gdyby nie mój mąż, który zdecydował, że dostosuje tempo do mojego, żebyśmy mogli pobiec razem, to prawdopodobnie zrezygnowałabym z udziału w półmaratonie. Wobec nowych okoliczności, postanowiłam wystartować :) Miałam dwa założenia: ukończyć w limicie czasu (który wynosił 3h), nie przybiec jako ostatnia.

Tyle tytułem wstępu, przejdźmy do samego biegu.

W przeddzień startu pojechaliśmy odebrać pakiety startowe, w tym czasie odbywało się pasta party, na które poszliśmy – w końcu to pierwsza w życiu taka impreza :)
W pakietach startowych dostaliśmy:
- numer startowy z chipem
- kupon na pasta party i posiłek po biegu
- dziennik treningowy
- próbkę kremu rozgrzewającego mięśnie
- niespodziankę, którą stanowił wielofunkcyjny komin – nie wiem czy tak to się fachowo określa. To materiałowa „tuba”, która może być opaską, czapką, szalikiem, osłoną twarzy – zastosowanie ograniczone jest chyba tylko wyobraźnią użytkownika :)
- broszurki promujące Szamotuły
- koszulkę i medal – po ukończeniu biegu.

Pakiet startowy
Jutro start… Ubranie przygotowane, numer startowy przypięty, miejsce w kieszeniach rozplanowane; chusteczki, pomadka, batony, żele - są. Można położyć się spać. Tylko czy ja zasnę? Jedna owieczka, dwie owieczki, trzy owieczki… zasnęłam.

Rankiem zaskoczyła nas pogoda, temperatura ok. 6 stopni, bez deszczu, bez wiatru, ale była naprawdę bardzo gęsta mgła (pamiętam, że przez cały dzień lotnisko Ławica nie wypuszczało, ani nie przyjmowało samolotów). Ładnie się zaczyna, pomyślałam. Wyruszyliśmy ciut wcześniej, ponieważ nie wiedzieliśmy ile czasu zajmie nam podróż we mgle. Dojechaliśmy, na miejscu nie mieliśmy problemów ze znalezieniem startu – tłum biegaczy podążał w jednym kierunku :) Poczułam niesamowitą atmosferę, w powietrzu jakby unosił się zapach podniecenia i adrenaliny. Minuty przed startem ciągnęły się niemiłosiernie, tym bardziej, że start opóźnił się z powodu mgły. Niepokój powoli zamieniał się w podekscytowanie. Wtedy myślałam „dziwne uczucie”, teraz wiem, że przed startem po prostu tak jest :)

Strzał startera – to już.
Ruszyliśmy! 

Start
Bieg dzielę na następujące etapy:
1 – 8 km
Leciałam jak na skrzydłach. W ogóle nie poczułam jak to zleciało. Biegliśmy w kilkuosobowej grupce, rozmowy, żarciki, było miło, przyjemnie i… niestety za szybko – popełniłam częsty błąd taktyczny – dałam się ponieść i ruszyłam zbyt ostro.

To nie zła jakość zdjęcia - to mgła
9 – 16 km
Jeszcze „tylko dwie piątki” – dam radę. Już nie jest tak wesoło, zaczyna być nawet ciężko, zwalniamy, grupka się oddala.

Moje wsparcie biegowe :)
15 – 16 km
Gdzie jest punkt odżywczy? Muszę się zatrzymać na chwilę, coś wypić i zjeść batona, a przy okazji ciut odpocząć. Jeszcze „tylko” jedna piątka… Chyba mam kryzys, muszę na chwilę przejść do marszu. Maciej, biegnij do mety, nic się nie martw – przebiegłam 16 km, przebiegnę 5 km, ale muszę odpocząć.

Tu już nie było wesoło
17 – 20 km
Jak te kilometry się ciągną… Muszę przejść do marszu.
Po co mi to było? Muszę przejść do marszu.
Nigdy więcej! Muszę przejść do marszu.

Grunt to nadrabiać miną ;)
21 i meta
Ktoś z kibiców krzyknął, że mata już blisko, że to ostatnia prosta. Totalna euforia, przypływ energii, nogi dostały sił na finisz, nawet wyprzedziłam kilka osób! A po chwili to uczucie kiedy zakładają tobie pierwszy medal na szyję – bezcenne :)
UKOŃCZYŁAM PÓŁMARATON! PRZEBIEGŁAM 21,097 KM! Yeah! Jestem boska, jestem najlepsza, mogę wszystko! Kiedy będzie półmaraton w Poznaniu?

Kiedyś pisałam, że na metę zawsze wbiegam uśmiechnięta  - oto dowód
Na zakończenie dodam, że trasa to jedna pętla, 100% asfalt, bez podbiegów, oznaczona co kilometr, punkty odżywcze rozstawione co 5 km. Mgła natomiast okazała się bardzo „pomocna” – po pierwsze,  dzięki niej nie było widać długich prostych (które są charakterystyczne dla tej trasy), po drugie przyjemnie zraszała podczas biegu.

No i jeszcze jedna sprawa: mój pierwszy półmaraton udało mi się przebiec w czasie  netto 2:19:47 i nie byłam ostatnia.
Cele zostały osiągnięte :)

Debiutanci :)
Kibice :)
Podsumowując – było warto. Po drodze, zwłaszcza od 16 km nie było różowo, ale uczucie po przekroczeniu linii mety wynagradza wszystkie trudy. Jest to mój jedyny do tej pory półmaraton i jedyny taki dystans, ale już niedługo. 7.04.2013 startuję w półmaratonie w Poznaniu :) Znowu się boję ;)



piątek, 15 marca 2013

Łosoś w sosie śmietanowym

To bardzo prosty i szybki przepis. Na przygotowanie całości wystarczy czas gotowania makaronu. Smak ciekawy, lekko kwaskowy, dla mnie do tej pory niespotykany. Pewnie dlatego, że pierwszy raz jadłam wędzonego łososia na ciepło oraz pierwszy raz dodałam taką (dużą) ilość cytryny do sosu śmietanowego :) Naprawdę warto spróbować.


Główne składniki (oprócz śmietany i koperku) znajdują się na liście produktów strukturalnych:
- łosoś ****
- makaron razowy ***
- cytryna **

Składniki (dla dwóch osób):
- opakowanie łososia wędzonego (150 g)
- 200 g makaronu (ja użyłam razowego)
- 250 ml śmietany 30%
- sok z połowy cytryny
- pęczek koperku
- pieprz kolorowy

Przygotowanie:
Wstawić wodę na makaron. Pokroić łososia na paseczki 1x2 cm, włożyć do miski, zalać sokiem z cytryny, doprawić kolorowym pieprzem, zostawić na około 10 min. Woda na makaron pewnie już się zagotowała, zatem ugotować makaron wg czasu podanego na opakowaniu. Podczas gotowania makaronu wlać śmietanę na patelnię, dodać łososia, dusić kilka minut bez przykrycia, żeby śmietana się zredukowała - wówczas powstanie sos. Na koniec dodać posiekany koperek. Makaron odcedzić (nie hartować zimną wodą), dodać do sosu. W razie potrzeby doprawić solą i pieprzem.
Wymieszać i gotowe :)





czwartek, 7 marca 2013

Gadżety biegowe


Aby zacząć biegać nie potrzeba wiele, wystarczy para butów i sportowe ubranie.  Takie wyposażenie niemal każdy znajdzie w swojej szafie. Wystarczy wstać z sofy, wdziać sportowe ciuszki, wyjść z domu i już jesteśmy na naszej "sali ćwiczeń". Jednak osoby, które biegają już dłużej zaczynają inwestować w poprawę jakości i komfortu biegu. Kupują dobre buty - podstawowy "sprzęt" biegacza, oddychającą odzież ze specjalnych materiałów, które odprowadzają wilgoć na zewnątrz oraz najróżniejsze gadżety biegowe.

Ja póki co mam swoje trzy gadżety bez których ani rusz, o nich będzie ten post :)



Pierwszy z nich, najważniejszy dla mnie to zegarek biegowy z GPS. Na początku myślałam o pulsometrze, ale przeczytałam kilka artykułów i dowiedziałam się o istnieniu zegarków z GPS-em, które również mają opcję mierzenia pulsu. Wybór był prosty - po co biegać z pulsometrem, a do tego nosić telefon z aplikacją GPS - chcę zegarek biegowy! Dla mniej wtajemniczonych dodam, że GPS jest bardzo pomocny podczas biegu, ponieważ określa między innymi przebiegnięty dystans, prędkość, tempo, więc pomaga obserwować postępy, przez to jest dobrym motywatorem.
Zleciłam research mojemu mężowi - kwestie techniczne zawsze pozostawiam jemu, do mnie należą te estetyczne, a że mąż trochę mnie zna, wie że zegarek dla mnie powinien mieć:
- kwiatki albo inne babskie "esy floresy"
- różowy akcent
- ładny kolor
Nie będę się czepiać, jeśli będzie miał przynajmniej jeden z wyżej wymienionych. Mąż i tym razem mnie nie zawiódł i znalazł mi takie cudo :)

Garmin Forerunner 110

źródło: Internet


Nie będę przytaczać tutaj pełnego opisu, zainteresowanych po szczegóły zapraszam na stronę producenta.

Dla mnie ten zegarek jest pomocny ponieważ:
  • ma intuicyjną obsługę
  • pozwala na bieżąco obserwować najważniejsze parametry biegu (puls, dystans, prędkość, tempo, czas trwania)
  • ma funkcję automatycznego i ręcznego ustawiania okrążeń (lap i autolap) - przydatne np. podczas podbiegów i interwałów
  • treningi można przesyłać (bezpośrednio lub poprzez wyeksportowanie pliku) do niemal wszystkich aplikacji sportowych (np. Endomondo, Sports Tracker, Run Keeper)

Mnie nic więcej nie potrzeba - lubię to!




Kolejnym gadżetem jest odtwarzacz muzyczny w słuchawkach.
Gdy biegam sama, bardzo lubię słuchać muzyki. Zanim zostałam szczęśliwą posiadaczką Garmina, korzystałam z aplikacji sportowej w telefonie, który służył również jako odtwarzacz muzyki. Później biegałam z tradycyjnym odtwarzaczem i wszystko było w porządku dopóki nie zrobiło się ciepło. Wraz z warstwami odzieży pozbywałam się też kieszeni, a odtwarzacz trzeba było gdzieś schować… Etui na ramieniu mnie irytowało, nie mówiąc o kabelkach, plączących się i przyklejających do spoconego ciała. Poza tym uważam, że epatowanie sprzętem w takim etui (wiadomo, że zwykle w nim znajduje się smartphone lub odtwarzacz) może ściągać niebezpieczeństwo - zwłaszcza na kobiety - po co kusić złodzieja?
No i znowu mąż dostał zlecenie, kryteria jak przy zegarku. Tym razem również stanął na wysokości zadania!

Sony Walkman NWZ-W262.

źródło: Internet

Po szczegóły również zapraszam na stronę producenta, ja skupię na swoich obserwacjach:


  • brak kabli to podstawowa zaleta
  • łatwe sterowanie
  • bardzo dobra jakość dźwięku
  • słuchawki nie wypadają z uszu, są wygodne, dobrze dopasowane
  • prosta obsługa, bardzo łatwo "wgrać" do niego muzykę
  • dobra bateria - wystarcza na około 8h słuchania
  • spora pamięć – 2 GB
  • jest wodoodporny, można używać w deszczu (także w basenie)
  • trochę gorzej sprawdza się z czapką, ponieważ odsłania uszy, przy biegu w mrozie to czuć 




Ostatni gadżet to… kieszenie.

Na zdjęciu kurtka Nike Running Vapor Jacket

Może to się wydawać śmieszne, ale dla mnie kieszenie (najlepiej zapinane na zamek) to naprawdę istotny element garderoby odzieżowej i bez choćby jednej kieszeni nie wyjdę na trening. Dlaczego?
Podczas biegu muszę mieć obowiązkowo:
  • chusteczki higieniczne (średnio jedna na każde 5 km)
  • pomadkę ochronną

Ponadto czasami muszę zabrać:
  • klucze od domu
  • kluczyki i dokumenty od samochodu
  • baton lub żel

Gdzieś to trzeba schować, w rękach trzymać się nie da - po pierwsze dlatego, że to niewygodne, po drugie dlatego, że ręce są mi potrzebne do wycierania nosa, z którego zawsze cieknie podczas biegu (jeśli ktoś miał z tym problem i sobie poradził, będę wdzięczna za info).

Jeśli nie ma kieszeni można biegać z saszetką lub plecakiem. Przerabiałam saszetkę - nie dość, że biegało mi się niewygodnie („latała” podczas biegu) to jeszcze niszczy ubranie. Wydaje mi się, że plecak gdy jest ciepło również średnio się sprawdza, ponieważ pot nie ma jak odparować. Myślę, że również może niszczyć koszulkę.
Dlatego kupując rzeczy do biegania wybieram takie z kieszeniami :)

Brakujące gadżety

Brakuje mi jeszcze co najmniej dwóch gadżetów: okularów przeciwsłonecznych (oczy również trzeba chronić) oraz pasa z bidonami – tu mam podobne obawy co w przypadku saszetki. Jednak podczas długich biegów (zwłaszcza latem) nawadnianie się jest ważniejsze niż wygoda. Postaram się poszukać pasa, który będzie najmniej uciążliwy.
Gadżety lubię, więc pewnie z czasem coś jeszcze się znajdzie :)
CDN...




 

niedziela, 3 marca 2013

Płatki owsiane



O zaletach płatków owsianych napisano już wiele, niespecjalnie chcę to powielać. Najważniejsze, że są zdrowe, zawierają błonnik, witaminy
i minerały. Do tego są smaczne i pożywne. Jako składnik diety strukturalnej mają maksymalną ilość gwiazdek (czyli 5), zatem bardzo dobrze odżywiają tkanki organizmu. 


Posiłek z płatków owsianych to nie tylko owsianka, można je przyrządzić naprawdę na wiele sposobów. Ja jadam płatki owsiane na śniadanie, przekąskę, a nawet na obiad. Dziś na blogu prezentuję dwie możliwości zjedzenia płatków, jednak z pewnością pojawią się kolejne propozycje.



Pierwsza propozycja to batoniki owsiane.

Są bardzo łatwe do przygotowania, smaczne i pożywne. Stanowią zdrową przekąskę, którą można zabrać do szkoły, pracy czy na bieg - sprawdzone, dodają energii :)

Składniki:
  • 200 g płatków owsianych
  • 200 ml mleka 2%
  • 80 g masła
  • 100 g mąki pełnoziarnistej*
  • 1 jajko*
  • 5 łyżek brązowego cukru (batoniki są dość słodkie, można dać mniej cukru, zwłaszcza gdy się dodaje słodkie suszone owoce lub czekoladę)
  • 1 łyżka miodu
  • Około 1 szklanki dodatków, mogą być orzechy, suszone owoce, gorzka czekolada itp. Ja tym razem dodałam sezam, wiórki kokosowe i jagody goji.
Przygotowanie:
W rondlu roztopić masło, dodać mleko, cukier oraz miód i mieszać do rozpuszczenia. Zdjąć z ognia. Dodać płatki, mąkę, jajko i dodatki, wymieszać. Masa powinna być na tyle gęsta, aby dać się rozsmarować na blasze. Jeśli jest za rzadka, dodać płatków, jeśli za gęsta, dolać mleka. Rozsmarować masę na blasze (wyłożonej papierem do pieczenia) na grubość około 1 – 1,5 cm, piec około 20 minut w temp. 190 stopni. Po ostudzeniu pokroić.



* tych składników nie było w oryginalnym przepisie, zmodyfikowałam go ponieważ batoniki się rozpadały.

Kolejna propozycja to Płatki owsiane  z malinami Eloveny.



Niezwykle rzadko sięgam po produkty gotowe, zwłaszcza takie, które wystarczy zalać wrzątkiem, zamieszać i chwilę poczekać. Kojarzy mi się to z zupkami instant fuj!
Z tą owsianką jest jednak inaczej. Jej zaletą jest skład - żadnej chemii, konserwantów czy polepszaczy. Jednym "grzechem" w składzie jest cukier, lecz jest go naprawdę niedużo. 

Skład owsianki to:
  • pełnoziarniste płatki owsiane 74%
  • cukier 20%
  • suszone maliny 4,3%
  • sól

Wartość odżywcza jednej porcji to 133 kal
Owsianka jest niezastąpiona gdy chcę zjeść coś pożywnego przed biegiem, a nie mam czasu na przygotowanie posiłku. Porcję wystarczy zalać wrzątkiem, zamieszać i odczekać około 1 minuty.
Doskonale sprawdza się też jako drugie śniadanie w pracy. W opakowaniu znajduje się sześć saszetek po 35 g - jedna saszetka to jedna porcja owsianki.